Model AIDA – jak wykręcić bezlitosną konwersję w sklepie
Jako że model AIDA to rodzaj ścieżki, jaką przechodzi klient w procesie podejmowania decyzji o zakupie w sklepie, przyjęło się, aby wywierać na poszczególnych czterech jej etapach determinujący wpływ. Mający doprowadzić do finalizacji transakcji.
I o ile model AIDA (często widziany również w wersji AIDAS) to w rzeczy samej akronim słów:
- Attention (atencja, przykuwanie uwagi);
- Interest (zainteresowanie, usposabianie do zamiłowania);
- Desire (pożądanie/pragnienie, wzniecanie potrzeby posiadania);
- Action (działanie/akcja, skutek wymienionych wyżej faz);
- Satisfaction (satysfakcja, sposób na utrzymanie relacji z klientem po udanym zakupie).
O tyle jako jedna z technik sprzedaży w sklepie, mimo iż jest na ogół stosowana, przeważnie nie odbija nawet połowy zawartych w sobie możliwości.
Model AIDA wzdłuż i wszerz, czyli, gdzie uciekają sposobności
A to, że wylewają się bokiem, zamiast miażdżyć wskaźnik konwersji, można spostrzec, na co drugiej stronie typu Landing Page. Gdyż te z reguły w miejscu tej szeroko używanej techniki sprzedaży w sklepie zawierają jej mocno rozcieńczoną, homeopatyczną wersję, która owszem jest. Jednak, zamiast ogniskować i uwypuklać to, co w ów metodzie najbardziej zasadne, ślizga się po wierzchu, nie dotykając istoty.
I jakkolwiek model AIDA to determinant w procesie podejmowania decyzji zakupowej. Tak, aby mieć w kieszeni wykres z bezwzględnie skutecznym wskaźnikiem sprzedaży należy wbić wzrok ciut głębiej, w same sposoby prezentacji produktu. A mianowicie skupić się na aspekcie...
(A)wangardowego wykorzystania technik sprzedaży w sklepie
Gdyż to, co z reguły stoi na drodze do konwersji ma na nazwisko: „zachowawczość”. I zamiast w sposób bezwstydny oraz intensywnie uwydatniony przedstawiać atuty towaru (tak, jak czyni to np. Apple), znacznie bardziej dąży do optymalizacji kosztów (o czym, w szerszym kontekście, była mowa w tym miejscu), dając odbiorcy nie obietnicę spełnienia i: „niewykręcalnej” wręcz okazji, a zwykły rzut oka na opakowany w jakieś przymioty produkt.
I jakkolwiek model AIDA jest w tym zakresie wysoce precyzyjny, to odwoływanie się do wyobraźni odbiorcy poprzez mocne, przesycone ekspresją, wyginające z wrażenia przekazy i zdjęcia, jest z reguły opacznie rozumiane. I zamiast zawierać elektryzujące: krągłe, „wypukłe” i soczyste rzuty na oferowany towar, często są dostarczane wypłaszczone, nieobrazujące praktycznego zacięcia perspektywy, usytuowane w nie dość ekskluzywnie kojarzącym się klimacie lub postaci tudzież przedstawione pod mało: „romantycznym” kątem.
Co wytraca pewien pułap zainteresowania odbiorcy, limitując tym samym i...
(I)mpakt, istotny w ramach procesu podejmowania decyzji o zakupie
Ów wspomniany, w przypadku początkowego przykucia uwagi, odznaczonego chwilę wcześniej „załatwia” wiele rzeczy naraz. A w szczególności otwartość oraz gotowość do słuchania, a więc i podatność na sugestie.
I jakkolwiek w danym etapie demonstruje się praktyczne korzyści będące mocną stroną oferowanego przedmiotu. O tyle w większości ujęć robi się to... w zasadzie tego nie czyniąc. Co w istocie oznacza – słownie. Bez zobrazowania takiej sposobności w ramach namacalnego działania lub odznaczenia danego stanu rzeczy w odpowiednio dobranych ujęciach produktu.
O tym, jak bardzo miarodajne są oferty typu: „na słowo” było już tutaj. I o ile język korzyści to coś, co jest i zawsze będzie zasadne, tak w przypadku modelu AIDA i etapu: „Interest” o skalę ważniejsze jest dostarczanie: „dotyku” pozwalającego odczuć ten praktyczny aspekt przedmiotu.
A to w zasadzie oznacza, że w parze z wysoce sugestywnym, słownym wyodrębnieniem, musi iść również funkcjonalność wymalowana z zamaszystym rozmachem w mieniącej się lukratywnym odcieniem grafice lub innym typie prezentacji.
Choćby, dlatego, że...
(D)ynamiczne techniki sprzedaży w sklepie konwertują najczęściej
I można za takowe uznać posługiwanie się wysoce wydatnymi, wręcz przesadnie zakreślającymi walory towaru ujęciami. Gdyż te w połączeniu z wyszukaną, nastawioną na rozpieszczanie odbiorcy komunikacją w istocie doprowadzą użytkownika do finalnego zakrętu, tj. pożądania. A właściciela e-sklepu do tej milej widzianej (A)kcji.
I jakkolwiek pragnienie zawsze najlepiej rozumie się ze spełnieniem i do niego dąży. Tak na ostatniej prostej liczą się udogodnienia i przyjemne skojarzenie. Co w istocie oznacza, iż w przypadku oferowania usługi dobieramy słowa tak, aby korelowały z czymś przemożnie rozbrajającym lub poczciwym. Za dany egzemplum może tutaj posłużyć, np. „pakiet wolnościowy” w kwestii usługi. Tudzież jeszcze bardziej żartobliwy: „produkt wyskokowy”, gdy naszym orężem jest np. alkohol.
I jakkolwiek te drobne niuanse pozwolą doprowadzić do finalizacji. Tak w szerszym kontekście i obie strony do pożądanej (S)atysf(A)kcji.