Strona WWW i generowanie leadów, czyli jak mieć bezlitosną skuteczność?
Jakkolwiek generowanie leadów (a więc pozyskiwanie kontaktu do klienta) lub sprzedaż odbywają się w odgórnie zaaranżowany sposób. Do czego służą przygotowane pod określony wzór kampanie reklamowe.
Tak strona WWW zaprojektowana w celu realizacji wynikających z nich założeń, spełnia z reguły dwa kryteria. A te definiują styl i środki użyte do uzyskania satysfakcjonującej konwersji.
Wśród nich nadziejemy się na pewną skrajność. Jako że obecnie, aby generowanie leadów przynosiło imponujący rezultat stosuje się głównie zarzucenie wędki. A więc przynętę oraz – z drugiej flanki – strach.
To pierwsze polega na zaakcentowaniu określonej obietnicy. A więc np. uwypuklenie posiadanego know-how, umożliwiającego odbiorcy sięgnięcie po marzenia lub do wyznawanych aspiracji. O ile skorzysta z zaproponowanego rozwiązania. To drugie z kolei skupia się na ukazaniu niepomyślności i trudnościach, jakie spotkają klienta, jeśli ten nie zaopatrzy się w wyznaczonym czasie w odznaczony wyżej przymiot.
Kiedy generowanie leadów to gra...
W chowanego – a więc wówczas, gdy przyjęta strategia komunikacji zawiera w sobie zabiegi pt.: „to, czego teraz nie widzisz, dany produkt jest w stanie ci zapewnić” – produkuje kampanie reklamowe tworzone siłowo i na tzw. wiarę. A te, zamiast namacalnie przekonywać klienta próbują jedynie implikować określony obraz lub wrażenie o brandzie tudzież usłudze czy produkcie.
Podczas gdy generowanie leadów, a więc i bezpardonowe wyniki można uzyskać skrajnie mniej karkołomnymi metodami.
Gdy strona WWW pod generowanie leadów zapewnia komfort i poczucie bezpieczeństwa
Zatrzymuje użytkownika na dłużej, sprawiając, że chętniej słucha.
Wszelkie kampanie reklamowe prowadzone w myśl dzisiejszych trendów marketingowych mają tę jedną wadę, iż skupiają się na niewłaściwej stronie medalu. I zamiast uderzać w autentyczność i sprawdzalność usiłują zapędzić użytkownika w każdy zakamarek Landing Page'u, w którym ulokowano misternie oszlifowaną korzyść. Co dodatkowo winno się odbyć na tzw. jednym wdechu, aby odbiorca nie zdążył się rozeznać w sytuacji i siłą rozpędu trafił wprost do kasy.
Można, więc uznać, iż mamy tu do czynienia z działaniem na zasadzie: „bach-bach”.
Sęk w tym, że uwypuklana korzyść nie powinna być słowna. A stać się namacalnym doświadczeniem, co jest możliwe, jedynie wówczas, gdy zdołamy użytkownika: „zatrzymać”. I umiejscowić w takiej scenerii, z której nie będzie miał ochoty uciekać.
Można to osiągnąć na multum sposobów. Acz warto zauważyć, iż porażające, majestatyczne krajobrazy widziane z lotu ptaka, przytulny kącik w apartamencie lub kameralny zaułek w naturze, to coś, co wyśmienicie jest umieścić w postaci obrazu video w pierwszej sekcji strony. Z tym że nie w formie iframe (niewielkiego formatu), a w opcji pełnowymiarowej.
To, jaką oprawę wybierzemy, winno zależeć od posiadanego produktu i pasować do kontekstu. Tak, aby użytkownik miał szansę skomunikować się z całością i skorelować ją z brandem oraz proponowanym rozwiązaniem.
To działanie sprawia, iż odbiorca poszerza swoją perspektywę. I przyznaje większą przestrzeń, zarówno sobie, jak i marce, otwierając się na to, co ta ma do zaoferowania. Innymi słowy, stanowi wyborną podwalinę pod przekazanie kluczowej korzyści płynącej z rekomendowanego produktu.
Gdy tworzone kampanie reklamowe omijają bylejakość
Stawiają na wprowadzenie w istotę mankamentu (posiadanej bolączki). Tak, aby klient, zamiast szybko i na jednej nodze sunął do formularza płatności, nie wiedząc nawet dlaczego, został (w pewnym ujęciu) zdruzgotany. A w zasadzie w tej przestrzeni, z którą w nadziei odnalezienia rozwiązania do nas przyszedł.
Oznacza to podanie mocno krytycznej informacji bądź wskazania takiej perspektywy, która zahacza o sedno posiadanego przez odbiorcę problemu. I tę zgryzotę: „załatwia” – albo od razu, albo określa ścieżkę dojścia do pomyślnego rezultatu.
Jak można, więc zauważyć pierwszy tip dystrybuujemy za... nic. A w zasadzie – wystawiamy karty na stół za wszystko. I to ów dużej wagi wskazówka stanowi, w odróżnieniu od ogólnie stosowanej metody, naszą przynętę, budując niepodważalny, sprawdzalny w czasie rzeczywistym autorytet oraz wiarygodność w kwestii, której nasza działalność dotyczy.
Tworzymy w ten sposób kampanie reklamowe bazujące na wartości dodatniej dla klienta. A nie na mglistych jej odmętach przedstawianych zazwyczaj w postaci spisu wtłaczanych na szybko obietnic i korzyści.
I – co istotne – podsumowując obie zestawiane metody, a patrząc z perspektywy klienta, tu, gdzie sięga po niewiadomą, zawsze ciężar oceny produktu, a wskutek czego i samego brandu – jego merytoryczności i użyteczności – leży po operacji zakupu. I tu może okazać się, że to, co zostało zaakcentowane w ofercie sprzedażowej, nie jawi się odbiorcy tak jednoznacznie, zerkając przez pryzmat skali. W związku z czym marka traci wiarygodność i powracających klientów, co staznowi podstawowe ryzyko stosowania tej metody.
Podczas gdy w drugim przypadku nie zachodzi potrzeba podkreślania potencjalnych walorów, gdyż jakąś ich część namacalnie na zachętę serwujemy. Co w istocie oznacza, iż, zamiast niepokoić się o ich późniejszą ocenę, możemy bez obaw zająć się konwersją.